[Rozmowa z Autorem]: Wiktor Hajdenrajch, cz. I.
O twórczości, o książkach, o życiu. Rozmowa z Wiktorem Hajdenrajchem, autorem książek: Kalecy. In Dominum via tua, Sąsiad to ważne słowo oraz Macki Schrödingera wydanych przez Wydawnictwo Horyzont Idei w latach 2020-2022.
Czym jest dla pana słowo?
Najpotężniejszy twór ludzkiego umysłu. Tylko muzyka może się z nim równać. Słowo może absolutnie wszystko: zbudować i rozwalić, zabić i ożywić, wykreować i zniszczyć, doprowadzić do łez i do szaleńczego śmiechu, doprowadzić do obrzydzenia i uniesienia do nieba. Słowo jest jednocześnie tworzywem i gotową rzeźbą, kamieniem węgielnym i całym budynkiem. Jest wszystkim.
Skąd myśl, by tworzyć? Dlaczego pan pisze?
Bo chcę. Bo chyba zawsze chciałem. Bo szaleńczo tego potrzebuję. Bo kocham słowo, słowa, zdania. Bo do samego dna duszy nie akceptuję rzeczywistości, wykreowanej przez najgłupszą istotę jaką znała ewolucja, człowieka. Bo muszę tę wściekłość wykrzyczeć. Bo jest to dla mnie jedyna znana mi kuracja, by nie zwariować. Bo przez 30 lat zbierałem doświadczenia, przygotowywałem się i wreszcie nadeszła najwyższa pora, by je zamienić na słowo. Bo bardzo długo, ale nie! zbyt długo, mówiłem sobie: To jeszcze nie teraz! Za mało wiesz! Za mało rozumiesz! Za mało doświadczyłeś. Za mało widziałeś. Za mało czułeś. Zbyt mało było porażek, które cię definiują. Piszę, bo mój czas się już powoli kończy. Piszę, bo nie stać mnie już na zmarnowanie choćby jednego, najbardziej parszywego, dnia. Piszę, bo pisanie pozwala mi być przez kilka godzin w moim świecie, przeze mnie wykreowanym. Nie idealnym. Moim.
Jaki jest sens pana książek?
Nazywać rzeczy takimi, jakimi one są. Zaproponować inny świat, uznany przeze mnie za mądrzejszy. Pokazać rzeczywistość widzianą moimi oczami. Kaprawymi, zezowatymi, na pół ślepymi, ale moimi. Wysmagać rzeczywistość batem moich doświadczeń i przemyśleń. Nie zawsze głębokich, celnych, filozoficznych, ale moich, pochodzących z tej papki, którą mam w czaszce, między uszami. Naiwnie wierzę, że tak poprawię trochę ten świat. Odrobinę. Odrobineczkę…
Czy proces twórczy, sens, charakter pana twórczości z czasem ulegał zmianie?
Zmienia się. Ciągle dojrzewam. Stale łapię nowe doświadczenia. Widzę więcej, przez ich pryzmat. Tak zmieniają mi się priorytety i zapatrywania. I tak się już będzie, chyba działo do samego końca. Precz z ukochanymi kiedyś dychotomiami! Świat pulsuje nieskończoną liczbą odcieni!
Czym powinna być twórczość, którą pan oddaje Czytelnikom?
Po trochu wszystkim. Fotografią świata z dość kiepskiego aparatu. Nieśmiałym, cicho wyszeptanym ostrzeżeniem. Uchyleniem kapelusza przed Człowiekiem przez wielkie „c”. Non omnis moriar. Ocalić od zapomnienia…
Dla kogo pan tworzy?
Przede wszystkim dla siebie. To jest dla mnie i kuracja, i terapia na otaczający bełkot. Ale to banał. Wszyscy tak mówią. Piszę więc dla Czytelnika. Tego, który zechce zejść z poziomu własnego najwyższego ego i popatrzyć w moje zdania, może w nich coś znajdzie. Piszę dla Najbliższych, bo o Nich są wszystkie moje powieści. Piszę wreszcie dla niewidzianego Uniwersum wierząc, że moje Słowa są malutką cegiełką, budującą jego wielki, niezmierzony gmach.
Pana największa pasja?
Jest jedna, ale w czterech osobach, które tworzą Czwórcę Przenajświętszą. Matematyka, Fizyka, Słowo. Muzyka. Mój świat bez nich nie istnieje. Jeśli istnieje Bóg, zawiera się on w tych czterech słowach. W tych pojęciach, w istocie niezgłębialnych.
Czego życzyłby Pan sobie najbardziej?
Światem rządziły kobiety. Żeby moje książki się sprzedawały. Z resztą marzeń jakoś sam sobie poradzę.
Zapraszamy do części II rozmowy, w której Wiktor Hajednrajch opowie więcej o swojej twórczości, zwłaszcza o książce Sąsiad to ważne słowo, wydanej we wrześniu 2022 roku nakładem wydawnictwa Horyzont Idei.